Do tragicznego wypadku doszło
tuż nad ranem na obrzeżach miasta, pociąg jadący na trasie... W
głowie Hermiony wciąż dudnił głos młodej dziennikarki z kanału
czwartego. Tę samą informację podawali także na innych stacjach
telewizyjnych czy w radiu. Pokiwała głową, jakby chciała połączyć
się w bólu z rodzinami ofiar. To kolejny tak wstrząsający wypadek w przeciągu ostatnich kilku dni.
Uchyliła zasłonę, spoglądając
na budzące się miasto. Słońce szybko wznosiło się w górę,
zapowiadając kolejny upalny dzień. Na swoje szczęście księgarnia, w której pracowała, znajdowała się w kamienicy, gdzie było dość przyjemnie, pomimo upałów panujących w mieście. Rzuciła
ostatnie spojrzenie na Krzywołapa, który spał jeszcze w fotelu,
chwyciła torebkę i wyszła z mieszkania.
Droga do pracy prowadziła przez
park. Czasami był przerażający sam w sobie, ale było tam tak
cicho z dala od całego zgiełku ulicznego. Wysokie drzewa zasłaniały
słońce, nie pozwalając dostać się jego promieniom, tak
jakby park chciał ukryć jakąś tajemnicę. Kobieta
uśmiechnęła się pierwszy raz od kilku dni na swój mało
inteligentny pomysł. Przeszła przez wysoką, nieco zaniedbaną
bramę i znów znalazła się na zalanym przez słońce terenie.
Prędko przebiegła przez ulicę i po chwili przekręciła zamek w
drzwiach. Podniosła żaluzje księgarni, tabliczkę odwróciła z Zamknięte na Otwarte i poszła na zaplecze, by zaparzyć
kubek zielonej herbaty.
Księgarnia nie była specjalnie
duża, ale każdy miłośnik książek mógł znaleźć coś
dla siebie. Hermiona włączyła komputer, kasę fiskalną i zaczęła
przechadzać się po sklepie, poprawiając książki na wystawie.
Dźwięk dzwonka zamontowanego tuż nad drzwiami rozległ się w
całym sklepie.
– Dzień dobry – odezwała
się młoda kobieta. Była ubrana w biały top, granatową
spódniczkę i czarne tenisówki, a na ramieniu miała zarzucony
mały, szary plecak.
– Dzień dobry. – Hermiona
uśmiechnęła się do dziewczyny, która tylko spojrzała na nią
przelotnie i zaczęła się rozglądać. – Może mogę w czymś
pomóc?
Dziewczyna spojrzała na nią
tak, jakby Hermiona postradała zmysły, jednak odezwała się trochę
suchym głosem.
– W sumie to tak...
– Szukasz czegoś konkretnego?
– Horror, najlepiej klasyk.
Byleby nie było czarownic i wampirów! – Uniosła ręce w górę,
jakby to, co powiedziała, było totalną głupotą.
– Nie wierzysz w takie rzeczy,
co? – zapytała Hermiona, przeglądając tytuły dzieł na jednym z regałów.
– No jasne, że nie –
żachnęła się młoda kobieta. – To stek bzdur, bajki dla dzieci.
A ty?
– Co ja?
– Wierzysz w te wszystkie
bajeczki o czarodziejach? Wiesz... hokus-pokus i te sprawy.
– No błagam cię. Wyglądam ci
na dziecko? – Hermiona spojrzała na nią, jednak żołądek
skręcił się boleśnie od tych kłamstw.
– Jasne, że nie. – Zaśmiała
się krótko.
– Spójrz na opis z tyłu,
zobacz czy ci się spodoba, a jak nie...
– Tak, wiem, wiem, znajdę coś
innego – dokończyła za nią. Hermionę trochę już denerwowała
ta dziewczyna, ale ugryzła się w język, byle nie powiedzieć
czegoś wrednego.
– I jak? – zapytała po
chwili, która trwała dla niej chyba wieczność.
– No, w porządku będzie... –
Przewróciła ją w dłoni kilka razy.
– Świetnie! – Hermiona
powiedziała chyba to zbyt entuzjastycznie, bo spotkała się z
pytającym spojrzeniem.
– Ale super tatuaż! –
Klientka spojrzała na bliznę Granger, która ta poczuła buzującą w
niej złość. – Co to właściwie oznacza? – Chciała dotknąć
jej dłoni, jednak Hermiona zabrała ją szybko, patrząc z
niedowierzaniem.
– Nie wiem. – Zapakowała
książkę do siatki i wbiła odpowiednią kwotę w kasę.
– Jak to nie wiesz? –
zdziwiła się. Wyciągnęła pieniądze z portfela i położyła je
na blacie.
– Byłam młoda i głupia,
wiesz, zbyt dużo wypiłam.
– Och... – Wyglądała tak,
jakby chciała jej współczuć. – No nic... do
widzenia!
– Do widzenia – rzuciła
Hermiona do oddalających się pleców nastolatki i opadła na fotel.
Spojrzała ponownie na swoją bliznę i poczuła jeszcze bolesny ucisk w żołądku.
Była pewna, że tutaj ucieknie
od tych nieprzyjemnych wspomnień. Poczuła dreszcz na plecach, gdy, cały horror w Malfoy Manor przeleciał jej przed oczami. Dźwięk
dzwonka ponownie rozniósł się po pomieszczeniu, jednak Granger nie
podniosła wzroku. Jej dłonie błądziły po bliźnie na
przedramieniu, a ona sama poczuła wszechogarniające ją
przygnębienie. Zacisnęła mocno powieki, powstrzymując łzy, i
wtedy usłyszała chrząknięcie. Uniosła wzrok na blat, na którym
widniała blada dłoń, zaciśnięta na książce. Od kilku dni,
a nawet tygodni, nad miastem świeciło słońce i dziwiła się,
czemu ta osoba jest tak nieludzko blada. Zadarła wyżej głowę i wtedy poczuła jakby ktoś, wrzucił jej do żołądka woreczek z lodem.
– Merlinie... – szepnęła
cicho.
~*~
Dobry wieczór! ♥
Podrzucam Wam pierwszy rozdział :) Jestem mega szczęśliwa za tyle wyświetleń, co oznacza, że ktoś tu cały czas zagląda :D o yeah!
Zachęcam do komentowania - to nie gryzie, obiecuje <3
Co myślicie o tym rozdziale? Ja mam takie rozważanie, że ten blog będzie poprowadzony całkiem innym stylem pisania, może też to zauważycie w porównaniu do Narkotyka :)
Zostaje mi życzyć Wam dużo energii na następny tydzień, damy radę! :D
Do następnego,
kocham
Jazz ♥