czwartek, 23 grudnia 2021

Rozdział 18 - Krzywołap bohaterem wieczoru

 


Kolejne dni upływały spokojnie. Owa osoba, która podrzuciła Hermionie zdjęcia zdała sobie sprawę, że adres musiał być zły, gdyż od tygodnia niczego nowego nie dostała. A to w jakiś sposób ją uspokoiło, gdzie przez cały czas chodziła spięta i lekko poirytowana.


Również nie miała kontaktu z profesorem Snapem, a to było dla niej nieco dziwne, gdzie zwykle wpadał bez zapowiedzi i zjawiał się tak po prostu. Chciała odepchnąć od siebie myśli, że rozmyśla nad nim zbyt często, że zastanawia się, co porabia całe dnie, ale uznała, że to dorosły mężczyzna, który ma własne życie. A ona niestety nie jest jego częścią, nawet jeśli próbowałaby oszukać samą siebie, że jest inaczej. Jej wewnętrzne dziecko wiedziało, jaka jest prawda, a ona nie chciała dopuścić do siebie tej nieprzyjemnej myśli, która powodowała silny ból żołądka.


Wrzesień przyniósł ze sobą kłębiące się ciemne chmury nad Londynem. Od samego rana całe miasto było pozbawione prądu, co prowadziło wszystkich mieszkańców w stan ogólnej irytacji i zniecierpliwienia. Hermiona odgarnęła kosmyki włosów za ucho, podrzucając pod pachą pusty karton po książkach. Nowa powieść pana Hughesa stała się bestsellerem w księgarni, a egzemplarze rozchodziły się niczym świeże bułeczki. Poprawiła książki na półce, które właśnie wyłożyła z nowej dostawy i wyszła na zaplecze, odkładając karton gdzieś w pusty kąt pomieszczenia.


Od kilku dni Hermiona nie miała śmiałości spojrzeć w oczy pani Morgan, która spoglądała na nią spod wielkiej ramy obrazu. Była zbyt onieśmielona, by zajrzeć w niebieskie tęczówki kobiety, wciąż czując ból i niesprawiedliwość do tego świata, że to właśnie pani Morgan musiała się zmagać z tak okrutną chorobą.


Krzywołap otarł się o jej nogę, mrucząc delikatnie pod nosem. Tego dnia zabrała go ze sobą do księgarni, mając silną potrzebę poczucia czyjegoś towarzystwa w tym miejscu. Na szczęście miała jeszcze gdzieś schowaną folię bąbelkową, która stała się idealną zabawką dla jej towarzysza. Na koniec dnia wyłożył się on na parapecie, rozprostowując kończyny, spoglądając znudzonym spojrzeniem na przechodniów.


Dzwonek umieszczony tuż nad drzwiami dał znać o czyimś przybyciu. Hermiona wyszła zza regału, z drugiej części księgarni a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Nie wiedząc czemu, poczuła ogarniający ją spokój, a całe uczucie przytłoczenia ostatnich dni, jakby odeszło gdzieś daleko. Jak nic po Oczytanej rozglądał się profesor Snape, uważnie studiując każdy kąt wyremontowanej księgarni. Odłożyła właśnie książkę historyczną, którą miała w dłoni i wyszła z ukrycia, stając oko w oko z mężczyzną.


- Dobry wieczór profesorze – uniosła delikatnie kąciki ust w górę.

- Dobry wieczór panno Granger – kiwnął głową, rozglądając się po pomieszczeniu. - Nie jest źle, mogło być gorzej – a ona uśmiechnęła się mimo wszystko na ten komplement.

- Co pana sprowadza tutaj?

- Przyszedłem zobaczyć, jak wygląda Oczytana, czysta ciekawość panno Granger. To źle?

- Skądże – zaśmiała się delikatnie. - Oprowadzę pana.

- Czyń honor – uniósł dłoń ku górze.

Snape nie dał po sobie tego poznać, ale mogła zauważyć, jak ogląda z zainteresowaniem każdy kąt Oczytanej, kiwając z uznaniem głową. Przystanęli przy portrecie pani Morgan, a Hermiona czując bliskość mężczyzny, zdecydowała się w końcu spojrzeć w błękitne tęczówki Jacqueline. Znalazła w sobie odwagę, której brakowało jej od kilku dni, aby zatrzymać spojrzenie na tej pięknej kobiecej twarzy. Stali w ciszy wpatrując się oboje w płótno, nim nagle zabłysło światło, rozchodząc się po całej księgarni. Hermiona odwróciła się na pięcie za siebie.


- W końcu przywrócili prąd – oznajmiła mężczyźnie. - Nie było go od samego rana.

- No i ktoś nawet się obudził – Krzywołap oślepiony światłem zwlókł się z parapetu i podbiegł do mężczyzny, ocierając się o jego nogę. Snape koniec końców wywrócił oczyma, ale wziął go na ręce.

- Lubi pana – pogłaskała go za uchem.

- Ma fatalny gust – skwitował Snape, co spotkało się ze śmiechem dziewczyny. - Co jest takiego śmiesznego, Granger?

- Ja pana też lubię – spojrzała na niego, niepewnie czując dziwne igiełki, wbijające się w kark.

- Wariatka jakich mało – podsumował, odkładając kota na posadzkę. - Granger co jest? - zapytał, widząc malujący się ból na jej twarzy.

- To nic takiego – przycisnęła do siebie dłoń, starając się ukoić jej drżenie. - Zaraz przejdzie – dodała już ciszej.


Nie wyglądał na przekonanego, bo patrzył na nią nieprzychylnie. Odłożył Krzywołapa na posadzkę i pokonał odległość, która ich dzieliła. Chwycił jej drżącą dłoń, uważnie się jej przyglądając, jak uczynił to ostatnim razem w Rye. Hermiona nie wiedziała, czy drżąca dłoń przeniosła dreszcze na całe ciało, czy było to spowodowane dotykiem mężczyzny. Jego chłodne palce stanowczo, lecz delikatnie trzymały ją w uścisku. Hermiona wraz ze swoim wewnętrznym dzieckiem uznała, że jeśli potrwa to jeszcze dłużej, to już niedługo zapomni, jak się nazywa. Uspokój się, upomniała samą siebie, nieco niepewnie próbując odnaleźć hebanowe spojrzenie mężczyzny. Raptem spojrzał na nią tak, jakby odkrył coś banalnego.


- Draco musi cię obejrzeć.

- Mnie? Dlaczego?

- Może uda mu się przywrócić funkcjonowanie nerwów do pierwotnego stanu - założył dłonie na biodra unosząc brew ku górze, a dziwne uczucie pustki, brak jego dotyku sprawił, że poczuła, jakby spadała ze schodów zrobionych jedynie z powietrza.

- Profesorze to są skutki po cruciatusie… tego nie da się naprawić.

- Pamiętaj, że masz kontakt ze świetnym Uzdrowicielem młodego pokolenia. Daj mu się wykazać. Może będzie w stanie pomóc, chociaż zmieniając częstotliwość drżenia.

- No dobrze – stwierdziła w końcu, nie chcąc wchodzić z nim w niepotrzebną dyskusję. - Skontaktuje się z nim w wolnej chwili.

- Dotrzymasz słowa?

- Zawsze.

- Powiedzmy, że ci wierzę – mruknął pod nosem niezbyt przekonany jej zapewnieniom. - Przepraszam cię.


Snape wyciągnął z kieszeni wibrujący telefon. Spojrzał na wyświetlacz, a potem na Granger, odrzucając połączenie. Już miała się odezwać, pytając, jakie ma plany na wieczór, nim telefon ponownie nie zawibrował. Zniecierpliwiony mężczyzna nacisnął na zieloną słuchawkę.


- No, co jest? - odezwał się do telefonu, a jego głos był nieco ostry i lekko zniecierpliwiony. - W Londynie jestem… Tak w księgarni u Granger… Co się dzieje… Jesteś pewien… - ściągnął brwi, usilnie nad czymś myśląc. Wypuścił w końcu powietrze ze świstem – Za minutę będę w salonie… no dobra, na razie.


Wcisnął telefon w kieszeń spodni i przeniósł spojrzenie na Granger.


- Widzę, że polubił pan ten mugolski gadżet – uśmiechnęła się delikatnie.

- W końcu się przekonałem. Zdecydowaliśmy się na taką komunikację z Draco, zamiast wysyłać patronusy z wiadomościami – wytłumaczył pośpiesznie. - Malfoy potrzebuje pilnej konsultacji odnośnie jednego eliksiru.

- Coś się dzieje na oddziale? - zapytała.

- Tak ma skomplikowany przypadek – westchnął. - Muszę się zbierać. Będziemy w kontakcie Granger.

- Oczywiście do zobaczenia.


Kiwnął pospiesznie głową i zniknął z głośnym pyknięciem teleportując się do swojego domu w Rye. Hermiona spojrzała na krążącego wokół niej Krzywołapa. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, starając się zdusić myśl w zarodku, że nie tak wyobrażała sobie zakończenia dzisiejszego dnia. Liczyła, że będzie mogła dłużej pobyć w towarzystwie swojego profesora, posiedzieć z nim i porozmawiać, albo nawet pomilczeć jak mieli w zwyczaju robić. Nie miała za złe Malfoyowi o pilny kontakt z mężczyzną. Wiedziała, że jest świetny w tym co robi, a jego pragnienie konsultacji musiało oznaczać, że przypadek, z którym się spotkał, wymagał od niego zaczerpnięcia dodatkowej wiedzy. Zwłaszcza u źródła, pamiętając, że to zapewne Snape osobiście ważył ten eliksir.


Po kilkunastu minutach od zamknięcia księgarni maszerowała z Krzywołapem na smyczy z papierową siatką pod pachą pełną jedzenia dla kota i dwoma butelkami wina. Starała się odepchnąć uporczywą myśl, że coraz częściej pija alkohol, zapominając o porządnym, zbilansowanym posiłku. Nie chciała słuchać ponownego kazania Malfoya o jej złych nawykach żywieniowych, czy w jakiś sposób wymuszać na profesorze potrzebę ratowania jej z opresji pojawiając się z siatką pełną jedzenia. Chociaż żadnego z nich nie prosiła, aby zawracali sobie nią głowę, posyłając w jej stronę magomedyczną wiedzę, czy ratując gotowym posiłkiem. Tak z drugiej strony, ta mała myśl, która dała jej znać, że jest ktoś, kto martwi się o nią, sprawiło, że poczuła się lżej. Więc oprócz butelek win, zakupiła dodatkowo banany i jogurty, starając się zdusić w sobie wyrzuty sumienia, nie chcąc by ich prośby czy zmartwienia poszły w jakiś sposób na marne.


Londyńskie ulice były opustoszałe, słońce powoli chowało się za budynkami, ciągnąc za sobą ciemne chmury. Gdy Hermiona zatrzymała się przy ławce, poprawiając rozwiązaną sznurówkę, poczuła, jak nagle ktoś szarpnął ją na tyle mocno, że upadła całym ciałem na chodnik. Z jękiem podniosła pośpiesznie wzrok. Zakapturzona postać uciekała z jej torebką. Szybko chwyciła smycz Krzywołapa, którą upuściła i poderwała się gotowa do biegu, kompletnie zapominając o siatce z zakupami.


- Stój! - krzyknęła za nim.


Krzywołap mruknął przeciągle, biegnąc w stronę kieszonkowca, a Hermiona poczuła, jak smycz wymyka się jej między palcami. Krzyknęła raz jeszcze, ale ten ani razu się nie odwrócił, oddalając się coraz bardziej. Niespodziewanie obok niej mknął świst wiatru. Obróciła się za siebie. To czarny rower wyprzedził ją, kierując się w stronę kieszonkowca. Tak niespodziewanie rowerzysta zatarasował mu drogę siłując się z torebką Hermiony. Zakapturzona postać wyrwała ją z taką siłą, że nieznajomy spadł z roweru, przygniatając nim kieszonkowca. Zanim udało się jej do nich dobiec, mogła zauważyć jak owi mężczyźni, posyłają w swoją stronę parę ciosów. Była coraz bardziej spanikowana, nie wiedząc, co dokładnie powinna zrobić w tym momencie. Obróciła się za siebie, krzycząc, starając się tym samym wezwać pomoc, ale jak na złość ulice były opustoszałe. Rowerzysta w końcu wyszarpał torebkę na tyle mocno, że zakapturzona postać skorzystała z chwili nieuwagi i puściła się biegiem, oddalając się w stronę ciemnej uliczki, łapiąc się, za obolałą szczękę. Hermiona podbiegła do kucającego na ziemi mężczyzny wyciągając w jego stronę dłoń.


- To chyba twoja torebka – odezwał się rowerzysta, korzystając z dłoni, którą mu zaoferowała.

- Max?


Tak jak mogła spodziewać się każdego, nie uwierzyła, że to właśnie Max będzie tym, który pomoże jej z kieszonkowcem. Dziwna ulga oblała całe jej ciało, gdy tylko spojrzała w oczy mężczyzny. Doleciały do niej perfumy, które były całkiem przyjemne, a uśmiech na jego twarzy sprawił, że nie wytrzymała, przytulając się do niego. Max wyglądał na zdezorientowanego takim zwrotem akcji, ale pogłaskał ją po plecach, szepcząc, aby nie płakała. Nawet nie wiedziała, kiedy z kącików jej oczu wydostały się łzy. Odsunęła się od niego, pociągając niezdarnie nosem, na co tylko się uśmiechnął ze zrozumieniem.


- Hermiono, nic ci nie jest? - zapytał, uważnie lustrując jej twarz.

- Trochę się wystraszyłam – mruknęła, obejmując się ramionami. - Dziękuję, gdyby nie ty...

- Już wszystko dobrze, spokojnie – dotknął jej ramienia, lekko je ściskając. - To twój kot?

- Kot? - przechyliła głowę w bok, nic nie rozumiejąc. - Ah Krzywołap! - odwróciła się za siebie. Siedział pod ławką, będąc całkowicie onieśmielony. Wzięła więc go na ręce, całując w czubek głowy – Musiał się wystraszyć – przytuliła go do siebie, lekko kołysząc. - Już wszystko dobrze, spokojnie...

- Gdzie idziecie? - zapytał, podnosząc rower.

- Wracamy do domu.

- Może was odprowadzę?

- Nie chcemy robić problemu.

- To żaden problem Hermiono, nie powinnaś wracać już dziś sama.


Kiwnęła głową, zgadzając się z nim. Nie wiedziała, czy owy kieszonkowiec nie powróci, chcąc zemścić się za pokrzyżowanie planów. Obróciła się za siebie spanikowana, zastanawiając się, czy ta osoba mogłaby być do tego zdolna, czy Max ewidentnie wystraszył go. Zgarnęła spod ławki swoją siatkę z zakupami i ruszyli w drogę do domu.


~*~


Max rozejrzał się po mieszkaniu, to podchodząc do półki z książkami, a to spoglądając z balkonu na ciemną ulicę, wyjaśniając jej, że sam mieszka na parterze, tęskniąc za jakimkolwiek widokiem innym niż sklep meblowy, jaki ma na co dzień. Krzywołap chyba nie przywykł do tak licznych gości, jacy ostatnimi raz przekraczali mieszkanie, gdyż siedział w sypialni onieśmielony. Pomimo nawoływania przez Hermionę do jedzenia nie ruszył się z miejsca, a ona starała się samej sobie wytłumaczyć takie zachowanie swojego kota tym, że profesor Snape i Malfoy są czarodziejami, a nie jak Max, mugolem. Krzywołap sam w sobie był magicznym kotem, więc pewnie nieświadomie czuł niemałą blokadę przed gościem.


Nalała im do kieliszków wina, które dziś kupiła i wyciągnęła z jednej ze szafki kuchennej wodę utlenioną, którą kupił jej profesor Snape. Sama myśl o nim spowodowała szybsze bicie serca i lekkie ciepło na karku. Wcisnęła buteleczkę pod pachę, chwyciła kieliszki z winem i udała się do Maxa, który właśnie usiadł na kanapie.


- To wszystko przeze mnie, wybacz – podsunęła mu wodę utlenioną i chusteczki, które leżały obok pilota.

- Nic nie jest twoją winą – zauważył, polewając chusteczkę roztworem. Przyłożył ją do łuku brwiowego, krzywiąc się minimalnie.

- Pozwól, że chociaż tak się odwdzięczę – zabrała od niego tkaninę, odkażając ranę. Bliskość między nimi była nienaturalnie załamana. Czuła jego gorący oddech na swojej szyi i gdyby tylko spuściła wzrok z rany, przyłapałaby go, jak wpatruje się w jej oczy. Walczyła sama ze sobą starając się skupić na tym co robi, ale perfumy, których używał, ta dziwna bliskość i to, że nie potrafiła przy nim racjonalnie myśleć, niczego nie ułatwiała.

- Jesteś za dobra – usłyszała jego głos tuż przy swoim uchu.


Kątem oka zauważyła swój telefon leżący na blacie w kuchni. Pomyślała o zapisanym kontakcie, dzięki którym komunikowała się ze swoim byłym profesorem. Tym samym mężczyzną, który towarzyszył jej w odwiedzinach u pani Morgan, który zaoferował jej pomoc, który ugotował dla niej pyszną kolację i zrobił zakupy. Dokładnie tym samym mężczyzną, który nawiązał nić porozumienia ze zwykle nadąsanym i humorzastym Krzywołapem. Tym samym, który oczekiwał kontaktu z jej strony, gdyby działo się coś niepokojącego.



Ten owy mężczyzna posiadał hipnotyzujące, czarne oczy. Jego perfumy drażniły wszystkie nerwy, doprowadzały ją na skraj szaleństwa, nie mogąc się skupić na realnych sprawach. Ten sam, który jest jednocześnie tajemniczy, posiadający maskę obojętności, który dzieli się od niej wysokim murem. Ten sam, któremu wymazała pamięć, chroniąc go przed Voldemortem.


Przestań udawać, że nie zależy ci na nim, odezwało się jej wewnętrzne dziecko, machając do niej złowrogo palcem. I gdyby tylko broniła się rękami i nogami, wypierała się, tak tym razem, nie mogła, nie potrafiła okłamywać samej siebie. Nie wiedziała, czym jest ta dziwna nić porozumienia, którą miała ze swoim byłym profesorem. Może było to czyste przywiązanie, które wyrobiła już podczas nauki w szkole, pracując z nim nad eliksirami potrzebnymi dla Zakonu Feniksa? Nie była już niczego pewna, jak tego, że ten przystojny mężczyzna, który siedzi właśnie z nią w salonie, któremu oczyszcza ranę, nie ma tego czegoś, co posiada w sobie profesor Snape. Pomimo pięknej otoczki, która krąży wokół niego, dobrze zbudowanej sylwetki, błysku w oku, był nikłym w porównaniu do mężczyzny o hebanowym spojrzeniu. Wewnętrzne dziecko podeszło do niej, spoglądając na nią dwuznacznie. Hermiona oderwała swoją dłoń, lekko się odsuwając.


- Gotowe, małe zadrapanie tylko pozostanie.

- Dziękuję Hermiono – ścisnął ją lekko za dłoń, starając się podkreślić swoje słowa.

- Nie ma za co – odpowiedziała pośpiesznie, podając mu kieliszek z winem, tym samym strącając jego dłoń. - Powiedz mi, czym się zajmujesz?

- Pracuję na wysokościach.

- Musi być to niebezpieczne – upiła łyk wina, uważnie go obserwując.

- Najważniejszy jest zdrowy rozsądek. W wolnym czasie zajmuję się renowacją starych motocykli. A ty? Czym się zajmujesz?

- Prowadzę księgarnię.

- Naprawdę? Musi być to mega ciekawe, jeszcze nie spotkałem się z kimś, kto ma swoją księgarnię. Co prawda mój znajomy ma wypożyczalnię kaset VHS i starych komiksów, ale to nie to samo. – Uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Jej myśli ponownie zawędrowały do telefonu spoczywającego na blacie kuchennym.

- Max przepraszam cię bardzo, ale miałam dziś ciężki dzień, jeszcze ten kieszonkowiec… - mruknęła przygaszona. - Wybacz mi, ale chciałabym się położyć.

- Oczywiście, będę się już zbierać – poderwał się z kanapy. - Uważaj na siebie następnym razem. Okay?

- Jasne. – uśmiechnęła się lekko. - Jeszcze raz dziękuję za pomoc.


Przy drzwiach patrzyli na siebie w dość niezręcznej ciszy. Max wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał, rozważał różne opcje w swojej głowie. Zbliżył się do Hermiony patrząc na nią z góry, a powietrze stało się ciężkie, utrudniając oddychanie. Jeśli myślała, że wcześniej nie potrafi racjonalnie myśleć to była w błędzie. Stała niczym sparaliżowana obserwując, jak Max jest coraz bliżej niej, jak wygina w specyficzny sposób kąciki swoich ust, pochylając się w jej stronę. Jeśli miało się zdarzyć to, czego obawiała się w tym momencie, czuła, że może popełnić błąd swojego życia. Max założył kosmyk włosów za jej ucho, uśmiechając się niewinnie pod nosem. Owładnął ją zapach perfum chłopaka, utrudniając racjonalne myślenie. Jeżeli brała pod uwagę, że została sama, zdając się na łaskę Merlina była w błędzie. Znikąd zjawił się Krzywołap, plącząc się wokół ich nóg. Jego miauczenie było tak głośne i nieznośne, że mogła zauważyć, jak Max wywraca oczami zniecierpliwiony. Hermiona wyczuwając spisek swojego pupila, wzięła go na ręce, kompletnie niszcząc romantyczną chwilę pocałunku.

- Nie wygląda za dobrze, chyba zaszkodziło mu jedzenie z rana – spojrzała na kota, głaszcząc go po gęstym futrze.

- Jasne – odezwał się zmieszany Max, drapiąc się po karku. Wyprostował barki, chrząknął dwuznacznie, a coś w jego oczach zabłysło. - Zajmij się swoim kotem, będę się zbierać – a ona nawet nie chciała udawać, że powinna go zatrzymywać dłużej, więc wolną dłonią otworzyła mu drzwi. Max nie wyglądał na takiego, który brał pod uwagę takie zakończenie wieczoru. - Trzymaj się, Hermiono.

I zostawił ją samą, nie zaszczyciwszy jej ani jednym spojrzeniem. Mogła usłyszeć jeszcze jak zbiega po schodach, nim nie nastała cisza. Krzywołap wyskoczył jej z ramion i pognał w stronę okna, wskakując na parapet. Hermiona przysiadła się obok niego, obserwując oddalający się rower, który powoli znikał w mętnym świetle latarni.


- Krzywołap, jesteś bohaterem wieczoru – ucałowała go w czubek głowy, przerażona, że nie czuje ani krzty współczucia wobec Maxa.




~*~


ho, ho, HO! Zjawiam się i tutaj z małym prezentem gwiazdkowym 🎅🎁 Zaskoczyłam rozdziałem, co? 😄🤭 Jednak spokojnie, mam wszystko pod kontrolą! A gdyby, coś nie poszło po mojej myśli, zawsze możecie liczyć na wsparcie Krzywołapa! Krzywołap bohaterem wieczoru! 🥳🐾 Chyba nie znajdę wśród czytelników ani jeden osoby, która chciałaby, aby ten wieczór zakończył się, jak przypuszczał Max 💋🙈

Spokojnie moi drodzy, rollercoaster dopiero się zaczyna! Jak spodobał Ci się nowy rozdział? 🥰 Jestem ciekawa Twojej opinii! Śmiało zostaw po sobie ślad w komentarzu, będzie mi bardzo miło przeczytać parę słów od Ciebie! 💕 (taki malutki prezent gwiazdkowy dla mnie 🤫) A gdybyś tylko miał/a ochotę większą porcję Hermiony i Severusa, zapraszam Cię na moje drugie opowiadanie: Hermiona i Severus - działa na nią jak narkotyk, gdzie również pojawił się nowy rozdział 🤭

Widzę, że kolejny raz tekst nie został wyjustowany. Wszystko ucieka do lewej. Wybaczcie! Robię z tym co mogę... 😩

Zdrowych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia!

🎅🎄

Wyczekuj uważnie sowy, kolejny rozdział pojawi się niebawem. Do usłyszenia! Ściskam, Jazz ♥

P.S. Za wszystkie błędy, literówki najmocniej przepraszam.


4 komentarze:

  1. NO JASNE JUZ UWIERZE ZE TA OSOBA POMYLILA ADRESY BUJAC TO MY A NIE NAS
    Ja powiem tak
    Po całym tym dramatyzmie z początku gdzie Hermiona się źle poczuła, mnie rozbawiła następna scena a mianowicie SPACER Z KRZYWOŁAPEM NA SMYCZY XDDD KOT NA SMYCZY, ZWARIUJE XD HAHAHAHAAH ❤️❤️❤️🤣🤣
    DOBRA JA MUSZE TU DZIS CAPSEM PISAC BO TEN MAX NA BANK UKARTOWAL TA CALA NAPASC ZEBY WLECIEC JAK KSIAZE NA BIALYM KONIU
    WEZ GO STAD BO SZALEJE
    NO NIE MOGE Z NIM
    Hermiona ty się trzymaj od niego z daleka i nie, NIE ZALEZY CI NA NIM UGHHHH

    IDE BO SIE WKURZYŁAM XD
    PA XD ❤️🤣🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam ponownie 🙋

      Mówię Ci, że pomyliła adresy, ja nigdy nie kłamię 🤨

      Krzywołap jest specyficznym kotem, a co za tym idzie, trzeba go traktować też inaczej. Już widzę, jak zwiewa Hermionie, gdzie pieprz rośnie. Wiesz, przezorny zawsze ubezpieczony 🤨
      I tak już jej raz uciekł na samym początku do ciemnego parku. Chyba Hermiona nie chce drugi raz do tego dopuścić 😂

      Jak ja uwielbiam wywoływać takie emocje w czytelnikach. Max to jest normalnie wisienka w tym opowiadaniu haha 😍
      Ej, ej, nie oceniajmy go tak pochopnie. Dobrze, że się tam znalazł i ją uratował, a że liczył na coś więcej, to, to... ehm... dobrze mieć tego Krzywołapa obok 🐾

      Zaparzę Ci troszkę meliski, słońce 😇

      Ściskam cieplutko,
      Jazz ♥

      Usuń
  2. Hejka💗
    Mega pozytywnie się zaskoczyłam, gdy zobaczyłam, że nowy rozdział wleciał tak szybko. Niestety byłam tak zalatana w całym tym świątecznym rozgardiaszu, że dopiero dziś wieczorem mogłam na spokojnie do niego zajrzeć🥰
    A więc znów pojawił się tutaj Max, jak on to robi, że potrafi zawsze znaleźć się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu...😂 Całe jednak szczęście, że nie zdołał doprowadzić do skutku całego swojego planu na ten wieczór. Dzięki Ci Boże za Krzywołapa🙏 Myśle, że całe to spotkanie mogło jednak wywołać pozytywny wpływ na Hermionę i pokazać jej do kogo tak naprawdę ma słabość jej serce💖 Obawiam się jednak czy on sobie za dużo nie pomyśli. Przykro mi panie Max, ale czarodziejem o hebanowych oczach nie ma szans haha, Krzywołap to wie a to sprytna wersja i wie kto jest dla jego pani najlepszy🥰
    Będę w napięciu czekać na następne rozdziały, życzę Ci kochana wszystkiego najlepszego z okazji tych świąt dużych zapasów weny twórczej czasu na pisanie i radości z tworzenia😘
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka! 💕

      Jak obiecałam ostatnio, drugi rozdział pojawi się dość szybko. Mega się cieszę, wciąż mogąc Was tam miło zaskoczyć 🤗

      Wydaje mi się, że Max ma jakiś ukryty talent, pojawiania się w niespodziewanych miejscach 😅 zresztą cieszymy się, że mamy obok nas Krzywołapa! 🐾😇

      I tu masz rację, ten wieczór dość wiele pokazał Hermionie, kto tak naprawdę jest dla niej ważny. Czy Max sobie za dużo nie pomyśli? Tego nie jestem wam w stanie zdradzić. Jednak przyszłe rozdziały wszystko nam pokażą 🤨

      Kolejny rozdział powinien znów pojawić się dość szybko. Czy jeszcze w tym roku, tego nie jestem pewna, ale na pewno w okolicach już nowego, 2022 roku zapewne będzie na was tutaj czekać 🥰

      Jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia, a życzenia weny twórczej jak zawsze są u mnie mile widziane 🤭

      Ściskam,
      Jazz ♥

      Usuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę do pracy, który czasem bywa bardzo leniwy :)