niedziela, 22 kwietnia 2018

Rozdział 1 - Strach ma wielkie oczy

    Do tragicznego wypadku doszło tuż nad ranem na obrzeżach miasta, pociąg jadący na trasie... W głowie Hermiony wciąż dudnił głos młodej dziennikarki z kanału czwartego. Tę samą informację podawali także na innych stacjach telewizyjnych czy w radiu. Pokiwała głową, jakby chciała połączyć się w bólu z rodzinami ofiar. To kolejny tak wstrząsający wypadek w przeciągu ostatnich kilku dni.

    Uchyliła zasłonę, spoglądając na budzące się miasto. Słońce szybko wznosiło się w górę, zapowiadając kolejny upalny dzień. Na swoje szczęście księgarnia, w której pracowała, znajdowała się w kamienicy, gdzie było dość przyjemnie, pomimo upałów panujących w mieście. Rzuciła ostatnie spojrzenie na Krzywołapa, który spał jeszcze w fotelu, chwyciła torebkę i wyszła z mieszkania.

    Droga do pracy prowadziła przez park. Czasami był przerażający sam w sobie, ale było tam tak cicho z dala od całego zgiełku ulicznego. Wysokie drzewa zasłaniały słońce, nie pozwalając dostać się jego promieniom, tak jakby park chciał ukryć jakąś tajemnicę. Kobieta uśmiechnęła się pierwszy raz od kilku dni na swój mało inteligentny pomysł. Przeszła przez wysoką, nieco zaniedbaną bramę i znów znalazła się na zalanym przez słońce terenie. Prędko przebiegła przez ulicę i po chwili przekręciła zamek w drzwiach. Podniosła żaluzje księgarni, tabliczkę odwróciła z Zamknięte na Otwarte i poszła na zaplecze, by zaparzyć kubek zielonej herbaty.

    Księgarnia nie była specjalnie duża, ale każdy miłośnik książek mógł znaleźć coś dla siebie. Hermiona włączyła komputer, kasę fiskalną i zaczęła przechadzać się po sklepie, poprawiając książki na wystawie. Dźwięk dzwonka zamontowanego tuż nad drzwiami rozległ się w całym sklepie.

    – Dzień dobry – odezwała się młoda kobieta. Była ubrana w biały top, granatową spódniczkę i czarne tenisówki, a na ramieniu miała zarzucony mały, szary plecak.
    – Dzień dobry. – Hermiona uśmiechnęła się do dziewczyny, która tylko spojrzała na nią przelotnie i zaczęła się rozglądać. – Może mogę w czymś pomóc?
    Dziewczyna spojrzała na nią tak, jakby Hermiona postradała zmysły, jednak odezwała się trochę suchym głosem.
    – W sumie to tak...
    – Szukasz czegoś konkretnego?
    – Horror, najlepiej klasyk. Byleby nie było czarownic i wampirów! – Uniosła ręce w górę, jakby to, co powiedziała, było totalną głupotą.
    – Nie wierzysz w takie rzeczy, co? – zapytała Hermiona, przeglądając tytuły dzieł na jednym z regałów.   
    – No jasne, że nie – żachnęła się młoda kobieta. – To stek bzdur, bajki dla dzieci. A ty?
    – Co ja?   
    – Wierzysz w te wszystkie bajeczki o czarodziejach? Wiesz... hokus-pokus i te sprawy.   
    – No błagam cię. Wyglądam ci na dziecko? – Hermiona spojrzała na nią, jednak żołądek skręcił się boleśnie od tych kłamstw.
    – Jasne, że nie. – Zaśmiała się krótko.
    – Spójrz na opis z tyłu, zobacz czy ci się spodoba, a jak nie...
    – Tak, wiem, wiem, znajdę coś innego – dokończyła za nią. Hermionę trochę już denerwowała ta dziewczyna, ale ugryzła się w język, byle nie powiedzieć czegoś wrednego.
    – I jak? – zapytała po chwili, która trwała dla niej chyba wieczność.
    – No, w porządku będzie... – Przewróciła ją w dłoni kilka razy.
    – Świetnie! – Hermiona powiedziała chyba to zbyt entuzjastycznie, bo spotkała się z pytającym spojrzeniem.
    – Ale super tatuaż! – Klientka spojrzała na bliznę Granger, która ta poczuła buzującą w niej złość. – Co to właściwie oznacza? – Chciała dotknąć jej dłoni, jednak Hermiona zabrała ją szybko, patrząc z niedowierzaniem.    
    – Nie wiem. – Zapakowała książkę do siatki i wbiła odpowiednią kwotę w kasę.   
    – Jak to nie wiesz? – zdziwiła się. Wyciągnęła pieniądze z portfela i położyła je na blacie.
    – Byłam młoda i głupia, wiesz, zbyt dużo wypiłam.
    – Och... – Wyglądała tak, jakby chciała jej współczuć. – No nic... do widzenia!
    – Do widzenia – rzuciła Hermiona do oddalających się pleców nastolatki i opadła na fotel. Spojrzała ponownie na swoją bliznę i poczuła jeszcze bolesny ucisk w żołądku.
   
    Była pewna, że tutaj ucieknie od tych nieprzyjemnych wspomnień. Poczuła dreszcz na plecach, gdy, cały horror w Malfoy Manor przeleciał jej przed oczami. Dźwięk dzwonka ponownie rozniósł się po pomieszczeniu, jednak Granger nie podniosła wzroku. Jej dłonie błądziły po bliźnie na przedramieniu, a ona sama poczuła wszechogarniające ją przygnębienie. Zacisnęła mocno powieki, powstrzymując łzy, i wtedy usłyszała chrząknięcie. Uniosła wzrok na blat, na którym widniała blada dłoń, zaciśnięta na książce. Od kilku dni, a nawet tygodni, nad miastem świeciło słońce i dziwiła się, czemu ta osoba jest tak nieludzko blada. Zadarła wyżej głowę i wtedy poczuła jakby ktoś, wrzucił jej do żołądka woreczek z lodem.


    – Merlinie... – szepnęła cicho.




~*~

Dobry wieczór! ♥
Podrzucam Wam pierwszy rozdział :) Jestem mega szczęśliwa za tyle wyświetleń, co oznacza, że ktoś tu cały czas zagląda :D o yeah!
Zachęcam do komentowania - to nie gryzie, obiecuje <3
Co myślicie o tym rozdziale? Ja mam takie rozważanie, że ten blog będzie poprowadzony całkiem innym stylem pisania, może też to zauważycie w porównaniu do Narkotyka :)
Zostaje mi życzyć Wam dużo energii na następny tydzień, damy radę! :D

Do następnego,
kocham
Jazz ♥

niedziela, 15 kwietnia 2018

Prolog

       Wojna dobra ze złem była największą bitwą stuleci w magicznym świecie. Największa i najpotężniejsza, bo taka była druga bitwa o Hogwart. Mimo długiego czasu - dwóch lat odkąd Harry Potter, pokonał Lorda Voldemorta, każdy z czarodziei odczuł na własnej skórze skutki tej bitwy. Wojna, niczym żniwa, zabrała ze sobą ogromną liczbę setek, a nawet tysięcy niewinnych dusz.

        Piękny i majestatyczny Hogwart, został odbudowany czarodziejską mocą, a także siłą ludzkich rąk. Minęło wiele czasu, zanim zaczął przypominać potężny zamek sprzed wojny. Ministerstwo Magii zorganizowało specjalną zbiórkę, aby młodzi czarodzieje mogli czym prędzej zasiąść w szkolnej ławce. Dzięki darczyńcom powoli zaczęto kompletować wyposażenie sali wróżbiarstwa, czy szkolną bibliotekę, której większość zbiorów spłonęła. Dzięki mobilizacji  zawodników Sokołów z Heidelberga, Pogromców Kafla z Quiberon, oraz Młotów z Haileybury, udało odbudować się zawalony stadion Quidditcha.

        Wielu uczniów w tym Harry Potter, Ron Weasley i Hermiona Granger skorzystali z możliwości powrotu do Hogwartu, aby ukończyć siódmy rok. Po tym czasie można powiedzieć, że każdy poszedł w swoje ślady, jednak wciąż, byli w jakiś sposób razem. Ron, po śmierci swojego brata – zaczął pracę w sklepie z dowcipami Weasleyów, pomagając w rodzinnym interesie. Harry rozpoczął wymarzoną karierę aurora, a na jego barki spoczął jeszcze jeden ważny obowiązek. Wraz z Ginny, stali się prawnymi opiekunami, Teddyego, którego rodzice zginęli w bitwie o Hogwart. Rudowłosa pani Potter sprawowała opiekę nad malutkim chłopcem, a w międzyczasie poświęcała się pisaniu podręcznika do Quidditcha - dawna miłość do tego sportu nigdy w niej nie umarła.

        Hermiona Granger, po ukończonej szkole odsunęła się ze świata czarodziei. To nie tak, że bała się powrotu Lorda Voldermorta – bo to było niemożliwe. Bała się przeszłości. Co noc widziała twarze poległych w wojnie i co noc budziła się z krzykiem. Prawie nie korzystała już z magii, różdżkę nosiła przy sobie tylko z dawnego przyzwyczajenia. Służyła jej jedynie przy teleportacji, by widywać Harry'ego i Rona na Gimmauld Place 12 czy w Norze.

     Od roku mieszkała w zachodniej części Londynu. Wynajmowała tam, małe mieszkanie nad sklepem z odzieżą. Miała małą łazienkę, kuchnie połączoną z salonem i sypialnie. Dawna Gryfonka polubiła swoje nowe życie, podjęła się także pracy w miejscowej księgarni. Zdarzało się, że czasem nawet tęskniła za magicznymi księgami, które wręcz pożerała w Hogwarcie. Co jakiś czas, Harry wysyłał jej sowę z prenumeratą „Żonglera” i „Proroka Codziennego”, by jak to zielonooki ujął któregoś razu: wiedziała, co się dzieje w ich świecie.

     Odgarnęła kosmyk, który uciekł z ciasnego koka i chwyciła kawałek papieru, ostatni raz przeglądając go.

Drogi Harry!
Wróciłam kilka dni temu z Australii. Tak jak się obawiałam, nie odnalazłam rodziców. Byłam tam cały tydzień. Wiem, że to mało, ale miałam taką nadzieję! Wiesz dobrze, że jestem tam co miesiąc, dwa, w co rusz innym zakątku, ale tak się boję, że ich już nie odnajdę...
Jak Teddy się miewa? Pewnie sporo urósł, od ostatniego razu kiedy go widziałam. Ah Teddy... Wciąż nie mogę uwierzyć, że Remus i Tonks zginęli! Tyle ofiar zabrała ta wojna... Harry, wciąż mam te koszmary, każdej nocy budzę się z krzykiem. Czuję strach, wiem, że jest po wszystkim jednak... wciąż się boję! Też odczuwasz niepokój, czy tylko mnie to prześladuje?
Co u Ciebie i Ginny? Ucałuj ją i Rona ode mnie.
Czekam na Twój list, Harry.

Całuje Hermiona

        - Odnajdę was, obiecuję... - wyszeptała, przyciskając list do piersi, a słone łzy pełne bólu i bezsilności zaczęły spływać po jej twarzy. 




~*~


Witam Was na moim drugim blogu ♥
W wasze łapki oddaje świeżutki prolog :) I jak wrażania na chwilę obecną? :D 
Czuje się cudownie, że z takim entuzjazmem przyjęliście wiadomość o planach w sprawie drugiego bloga ♥  
Rozdziały w przyszłości będą krótkie z racji tego, postaram się je dodawać częściej :) Co za tym idzie, historia nie będzie, aż tak obszerna, jak w przypadku Narkotyka :)
Jestem strasznie ciekawa czy ta historia przypadnie Wam do gustu - tak jak nieśmiertelny Narkotyk <3

Do usłyszenia, 
buziaki 
Jazz ♥


Wszystkie postacie występujące w opowiadaniu są własnością J.K.Rowling.

Zakaz kopiowania i umieszczania gdziekolwiek opowiadań!