środa, 3 lutego 2021

Rozdział 9 - Draco Malfoy

Draco w dwóch krokach znalazł się przy dziewczynie. Chwycił ją w pasie, chroniąc przed bolesnym upadkiem. Patrzył na tak dobrze znaną mu brązową czuprynę i dopiero po chwili otrząsnął się z transu. Położył kobietę na sofie, za pomocą kilku prostych zaklęć osuszył jej przemoczone ubrania, a następnie przykrył grubym kocem. Zamruczał parę zaklęć pod nosem, sprawdzając ogólny stan dziewczyny, ale wskazywało na to, że najzwyczajniej w świecie zemdlała i niedługo odzyska przytomność. Draco nie chciał w jakiś sposób naruszać przestrzeni kobiety, więc rzucił na nią ostatnie spojrzenie i opuścił salon, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.


Jego spokój nie trwał zbyt długo. Z salonu usłyszał krzyki, a kiedy tam wszedł, stanął jak wryty. Granger leżała na sofie i niebezpiecznie drżała, co chwila, kręcąc głową przez sen. Szeptała coś, co mogło brzmieć jak Nathan czy Neville. W kilku szybkich krokach znalazł się przy dziewczynie, na jej czole znalazło się parę kropelek potu, a dłonie drżały niebezpiecznie, jakby chciała odsunąć od siebie złe myśli, które właśnie siedziały w jej umyśle. Jeszcze nie spotkał się z kimś, kto miał przy nim koszmary, chociaż w swoim życiu spotkał się z wieloma przypadkami, tak zwykły koszmar jeszcze niedane mu było oglądać z tej drugiej strony.


Szybko otrząsnął się z transu. Skierował swoje kroki do pracowni, gdzie był kociołek, biurko i olbrzymia szafka z różnymi ingrediencjami oraz flakoniki z eliksirami. Wybrał ten, który miał na sobie etykietę, a schludny napis oznaczał, że był to eliksir słodkiego snu. Dział tak silnie, że osoba, która go zażyła śniła snem bez snów. Dlatego Draco wybrał go, wiedząc, iż podając go Granger, będzie śnić, a koszmary po prostu miną. Długo nie myślał i ponownie wrócił do salonu, ściskając w dłoni flakonik. Nachylił się nad dziewczyną i wlał do jej lekko otwartych ust kilka kropel eliksiru. Zamknął buteleczkę, złączył opuszki palców razem i obserwował dziewczynę, która w końcu przestała się trząść. Jej oddech stał się miarowy, a klatka piersiowa zaczęła podnosić się delikatnie w górę i dół.


Przywołał do siebie pierwszą lepszą książkę z regału i zaczął ją kartkować, siedząc w fotelu. Chociaż jego wzrok co chwila uciekał do kobiety leżącej na sofie. Odłożył książkę na stolik, bo wiedział, że i tak nie wyniesie nic z jej treści. Podszedł do sofy i poprawił koc, który zsunął się kobiecie z ramion i ponownie powrócił na fotel, nerwowo wystukując rytm palcami o drewniany blat stolika.


Hermiona zaczęła powoli odzyskiwać świadomość. Ostrożnie otworzyła oczy, patrząc się w sufit. Draco zauważył to, ale wciąż siedział po cichu, aby nie wystraszyć jej kolejny raz swoją obecnością. Ostrożnie podniosła się na łokciach, wpatrując się przed siebie. Następnie zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, usilnie starając sobie przypomnieć zdarzenia sprzed kilku godzin, które doprowadziły ją do takiego stanu. Spojrzała nieco na prawo, a na stoliku leżały jej książki, wciąż owinięte grubą czarną folią. Podniosła wzrok nieco wyżej i ujrzała go. Draco Malfoy siedział w fotelu, uważnie się jej przyglądając. Powietrze nagle stało się gęste, a Hermiona wyczuła, że jej dłonie zaczynają się pocić. Wytarła je o spodnie, czując wzrastającą panikę.


- Malfoy.

- Granger – odpowiedział na powitanie.


Ostatni raz widziała go na uczcie pożegnalnej, kończąc naukę w Hogwarcie. Odpłynęła myślami, zdając sobie sprawę, że było to rok temu, nim udała się do Londynu i rozpoczęła pracę w księgarni pani Morgan. Teraz już twojej księgarni, poprawiła się w myślach.


Miała kontakt tylko z Harrym, Ronem i Ginny ze szkoły, nie miała pojęcia, że teraz spotka nie kogo innego jak Dracona Malfoya we własnej osobie, zapewne siedzącą w jego salonie. Merlinie, zabierz mnie stąd, pomyślała rozgorączkowana, a jej wewnętrzne dziecko zaczęło marudzić pod nosem, aby się uspokoiła. Przecież jak na razie nie działa się jej krzywda, chłopak nawet nie trzymał w dłoni różdżki, tylko siedział wciąż w fotelu, uważnie się jej przyglądając.


- Gdzie jestem? Co tutaj robię? - zaczęła spanikowana rozglądać się wokół, gdy chłopak podniósł się z fotela, zaczynając krążyć po pokoju z dłońmi schowanymi w kieszeniach spodni.

- Zemdlałaś Granger, normalnie jakbyś ducha zobaczyła.

- I chyba zobaczyłam – odpowiedziała, rzucając mu chłodne spojrzenie. - Słuchaj Malfoy – zaczęła, siadając na sofie, a koc spadł jej z ramion. Dopiero teraz zauważyła, że była nim okryta. Rzuciła spojrzenie na szlachcica, oczekując odpowiedzi, ale ten tylko na nią spojrzał, zatrzymując się przy kominku. - Nie wiem, gdzie jestem, nie wiem czego, ode mnie chcesz, ale odbierz ode mnie tę paczkę i już więcej się nie spotkamy.

- Jaką paczkę? - zapytał lekko zdezorientowany, patrząc w stronę kobiety.

- No tę – wskazała ręką na stolik.

- Ah – mruknął, podchodząc do stolika i chwytając przesyłkę. - Znów zamówił.

- Słucham? - zauważyła jak chłopak, posyła jej nieśmiały uśmiech. Merlinie, Malfoy się uśmiecha.

- Była opłacona? - pomachał paczką, a dziewczyna tylko pokiwała przecząco głową. - Ile wyszło? - zapytał tak spokojnym głosem, jakby chciał poznać jutrzejszą pogodę. Za nic nie przypominał tego chłopaka, z którym chodziła do szkoły. Gdzie się podział jego arogancki głos, którym zawsze ją obdarzał? Wciąż miał platynowe włosy, ale nie były już równo ulizane. Sterczały rozczochrane, co wyglądało bardziej naturalnie. Miał również luźną białą bluzkę na sobie i czarne jeansy. Przeczesał palcami włosy i spojrzał na nią pytająco.

- Sto dwadzieścia funtów.


Chłopak zniknął za drzwiami, których wcześniej nie zauważyła, a następnie postawiła stopy na posadzce. Dopiero zdała sobie sprawę, że nie ma swoich butów, tylko jest w samych skarpetkach. Zauważyła je dopiero przy kominku. Zagryzła wargę i poszła po nie, wsuwając w nie stopy. Ciepło, które biło od podeszwy butów, przyjemne otuliło jej zmarznięte kończyny. Malfoy wrócił, wyciągając w jej kierunku banknoty. Chwyciła je, chowając do tylnej kieszeni spodni.


- Dlaczego byłam bez butów? - spojrzała na niego spod byka.

- Byś mi sofę pobrudziła Granger. Twoje buty były całe w błocie.


W sumie racja, pogoda nie sprzyjała jej, kiedy się tutaj zjawiła. Spojrzała w dół, a jej białe adidasy lśniły czystością. Poczuła przyjemny ucisk w żołądku, nie potrafiąc uwierzyć, że chłopak oczyścił jej zabrudzone obuwie. Merlinie, czy to na pewno jest wciąż ten sam Malfoy, z którym musiała się użerać przez całą szkołę? Jej wewnętrzne dziecko pokiwało głową, dając jej do zrozumienia, że ona tak naprawdę zna odpowiedź. Po wojnie, kiedy wrócili ukończyć siódmy rok, chłopak już wtedy był nieco inny. Był bardziej zamknięty w sobie, chodził zazwyczaj sam, unikał skupisk ludzi, a co najważniejsze, ani razu nie nazwał jej szlamą, jak miał w zwyczaju robić to przez pierwsze sześć lat ich znajomości. Zazwyczaj unikał jej, Harry'ego i Rona, kiedy mijali się na korytarzach, odchodząc tylko w sobie znanym kierunku.


- Muszę już się zbieraćwyrzuciła z siebie, nie wiedząc, co powiedzieć. Sam fakt, że była w jednym pomieszczeniu z Draconem Malfoyem niezwykle ją krępował, a to, że był w jakiś sposób miły dla niej, potęgowało to doznanie.

- Nie powinnaś wychodzić w taką pogodę, wciąż pada – zauważył.

- Poradzę sobie Malfoy.


I wtedy usłyszała otwierające się drzwi, które zaskrzypiały niemiłosiernie. Spojrzała na chłopaka, a on minął ją, mrucząc coś pod nosem o naoliwieniu zawiasów, po czym zniknął, zostawiając ją samą. Hermiona w tym czasie chwyciła swoją torbę, zarzucając ją na ramie nim, usłyszała głos chłopaka dobiegający z korytarza.


- Mamy gościa.

- Doprawdy? - odpowiedział drugi głos.


Wtedy stało się coś, czego w życiu by się nie spodziewała. Za Draconem do salonu wszedł nie kto inny jak Severus Snape. Cały był przemoczony, a mokre kosmyki włosów okalały jego twarz. Dziewczyna zatrzymała wzrok na mięśniach ramion i brzucha, które były widoczne spod opiętej, przemoczonej koszuli. Złapała się na tym, że kolejny raz go widzi w takim wydaniu, a jej wewnętrzne dziecko, nie wiedząc czemu, uciekło w kąt, rumieniąc się lekko.


Snape zatrzymał na niej swoje ciemne spojrzenie. Poczuła się nagle tak mała przy nim, zdając sobie sprawę, że parę dni temu, dała mu odkryć swoje tajemnice, dowiedział się o jej próbie skoku z Blackfriars Railway Bridge, a ona nie wiedząc czemu, poczuła się przytłoczona tym faktem. Może nie powinna mu o tym mówić? Spróbowała odczytać coś ze spojrzenia starszego czarodzieja, ale nie udało się jej. Chciała wiedzieć, czy myśli o ostatnim spotkaniu, o jej wyznaniu, ale jego ciemne, jak dwa jeziora oczy, nie ułatwiły jej tego zadania.


- Panno Granger, cóż to za wizyta.

- Profesorze Snape – wydukała kulawo, podchodząc bliżej, wciąż ściskając torbę na ramieniu. - Pan tu mieszka? - wypaliła tak nagle, nawet nie mając czasu, by ugryźć się w język.

- Można tak powiedzieć – rozejrzał się po salonie, lekko się krzywiąc.

- Aha, chyba że tak – żadna bardziej inteligentna odpowiedź nie przyszła jej do głowy. Spojrzała na profesora, a potem na Malfoya, który stał oparty o framugę drzwi, uważnie się jej przyglądając. - Miło było pana spotkać, profesorze Snape. Na mnie już pora, do widzenia.

- To chyba nie jest dobry pomysł panno Granger – usłyszała jego spokojny głos. Zatrzymała się w połowie kroku i spojrzała na mężczyznę.

- Mam parę spraw do załatwienia, profesorze.

- Panno Granger sieć trakcyjna jest zerwana, w jaki sposób chce pani się dostać do Londynu? - spojrzała na niego. Dopiero teraz, zdała sobie z tego sprawę.

- Teleportując się – odezwał się Malfoy wzruszając ramionami jakby to było oczywiste. W jednoczesnym momencie Hermiona i Severus odwrócili się, spoglądając na niego. - No co?

- Wolę pociąg – mruknęła Hermiona i zauważyła to spojrzenie Snape’a, którego się obawiała. On już wiedział, zdał sobie sprawę, że wciąż boi się magii. Czy w tym momencie rozczarowała go swoją osobą? Hermiono, on nawet nie interesuje się jakąś dawną uczennicą, a dopiero Gryfonką. Przestań nawet tak myśleć, że mogłaś go rozczarować. Chociaż jej wewnętrzne dziecko liczyło, że interesuje się nią, a ona chciała w to wierzyć, nie wiedząc samej dlaczego.

- Panna Granger ma pewne problemy z magią, Draco – odpowiedział tak spokojnie, jakby tłumaczył kilkulatkowi, co to jest piłka. Hermiona zerknęła na niego, a ich spojrzenia się spotkały. Czy on ją właśnie obronił przed potokiem pytań ze strony chłopaka?

- Zjemy coś? Jestem strasznie głodny! - odezwał się Malfoy oddalając się w stronę kuchni. W tym momencie była mu za to wdzięczna, chyba zrozumiał zaistniałą sytuację, która nieźle ją skrępowała.

- Nie musiał pan – złapała go za nadgarstek, patrząc na niego uważnie. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, co zrobiła i puściła dłoń mężczyzny, czując dziwne dreszcze wzdłuż kręgosłupa.

- Zjesz z nami?

- Ja nie powinnam, muszę wracać do Londynu. Krzywołap czeka na mnie.

- Jestem pewien, że twój towarzysz wytrzyma bez ciebie kilka godzin.

- Ale...

- Nalegam panno Granger. - wskazał ręką drzwi, w których zniknął Draco. Zauważyła kątem oka, jak rzuca na siebie zaklęcie i w mgnieniu oka był już całkowicie suchy.


Kuchnia wyglądała inaczej niż salon, była jasna i przytulna. Było w niej więcej światła, które wpadały przez ogromne okna, a w oddali dało się zauważyć rzekę Rother. Białe meble zajmowały większość wolnych ścian, a na środku, stał zwykły dębowy stół. Snape wskazał Hermionie krzesło, które po chwili niepewnie przyjęła, zahaczając o oparcie swoją torbę. Obejrzała się za siebie, a Malfoy krzątał się po kuchni, sprawdzając coś w garnkach, ustawionych na palniku. Nagle przed nią pojawiła się zastawa, która zaczęła lewitować z szafek. Snape schował różdżkę i usiadł do stołu naprzeciwko Granger.


Malfoy coś mruczał pod nosem, wciąż kontrolując jedzenie, a Hermiona zauważyła jak, jej profesor opiera głowę na dłoni, przymykając powieki. Zmarszczki na jego twarzy wygładziły się, przez co wyglądał o kilka lat młodziej. Nie wiedząc czemu, ale uznała za fascynujące, mogąc obserwować tak mężczyznę. Jak kuriozalnie to nie brzmiało, wyglądał w tym momencie ludzko, bez swojej maski grymasu, jaką zwykle miał w zwyczaju nosić. Ocknął się z transu, kiedy Malfoy położył przed nim parujący talerz, potem przed Granger, a następnie wziął swój i usiadł koło starszego mężczyzny.


- Smacznego – Hermiona rzuciła, spoglądając na nich, a ci kiwnęli głowami w odpowiedzi.


Już miała chwycić nóż, nim poczuła palący ból promieniujący od łokcia do koniuszków palców prawej dłoni. Hermiona schowała dłoń pod stół, przytrzymując ją lewą ręką, aby ukoić jej drżenie. Nie teraz błagam! Dreszcz był tak silny, że uderzyła dłonią o krawędź stołu, cicho sycząc z bólu.


- Co się dzieje Granger? - podniosła na nich wzrok i dopiero zdała sobie sprawę, że się jej przyglądają. Wzrok Snape’a świdrował ją spojrzeniem, aż poczuła, jak wywierca jej dziurę w brzuchu. Spuściła głowę.

- To nic takiego profesorze – mruknęła, mocniej przyciskając dłoń do siebie. - Gdzie jest łazienka?

- W korytarzu po prawej stronie.

- Dzięki Malfoy.


Szybko zniknęła z kuchni, starając się nie oglądać za siebie. Kiedy już znalazła się w łazience, zamknęła za sobą drzwi i usiadła pod ścianą, patrząc się na drżącą dłoń. Zdarzało się jej to kilka razy w miesiącu, samoistne, niekontrolowane drżenie ręki. Tylko prawej ręki. Doskonale wiedziała, skąd się wzięło, czym było skutkiem. Z zamyśleń wyrwało ją ciche pukanie do drzwi. Nie odpowiedziała, a mimo to drzwi się uchyliły i wsunął się Snape. Nawet nie musiała na niego patrzeć, by wiedzieć, że to był on. Było to bardzo dziwne, że zaczęła rozpoznawać zapach drogich perfum mężczyzny, które swoją drogą były bardzo przyjemne. Spojrzał na nią z góry, a po chwili przysiadł się obok niej na podłodze. Dotknął jej lewej dłoni, opuszczając w dół, a następnie w zdecydowanym mocnym, lecz przyjemnym ucisku zacisnął palce na jej prawej dłoni, próbując ukoić drżenie. Kiedy jego palce dotknęły jej skóry, poczuła dziwne uczucie, dziwne dreszcze. Przyjemne dreszcze.


- Skutki po cruciatusie – stwierdził od razu Snape wciąż trzymając jej dłoń, która powoli zaczęła przestawać drżeć.

- Każdy coś wynosi z wojny – odchyliła głowę w tył, przymykając powieki. - Próbowałam z tym walczyć, od razu, ale pewnie wie pan, jak to jest, najważniejsze są dwanaście godzin po. A później już nie ma za co się brać.

- Kto ci to zrobił? - jej dłoń przestała drżeć, a on mimo to wciąż ją trzymał, uważnie się jej przyglądając.

- Bellatrix, wtedy kiedy zrobiła mi to – podwinęła lewy rękaw bluzki. - Ładne prawda? - zapytała, ale dało się wyczuć w jej głosie gorycz.

- Draco, czy Draco był przy tym? - spojrzała na niego. Przez ułamek sekundy zauważyła w jego ciemnych oczach błysk strachu, ale nie mogła się dłużej nad tym zastanawiać, gdyż Snape odwrócił wzrok.

- Był obecny w Malfoy Manor, ale nigdy go nie było przy tym. Bellatrix zabierała mnie do lochów. Byłam tylko ja i ona – dodała już ciszej.

- Jesteś pewna, że próbowałaś wszystkich możliwych zaklęć i eliksirów?

- Profesorze, po tygodniu zostałam odbita z rąk Bellatrix i było już za późno by cokolwiek z tym zrobić. Zresztą wykorzystałam wszystkie mi znane zaklęcia. A eliksiry? W czasie wojny, kiedy koczowałam w lasach, uciekając z jednego miejsca w drugie, nie dane było mi uwarzenie eliksiru. Zresztą było i tak za późno. Więc próbuje z czymś innym, z propranololem.

- Propranololem? Co to jest?

- Mugolski lek wykorzystywany w neurologii, podczas leczenia drżenia samoistnego.

- Chyba nie pomaga – rzucił.

- Jakoś trzeba sobie radzić.


Nie odpowiedział. Nie wiedział w sumie, co powinien odpowiedzieć. Wstał z podłogi i wyciągnął w jej stronę dłoń. Przez chwilę patrzyła na nią, jakby oceniała czy powinna, ale w końcu chwyciła ją. Stanęła naprzeciw niego, a ich spojrzenia się spotkały. Znów miał na sobie tę maskę a ona nie potrafiła wyczytać nic z jego spojrzenia.


- Kolacja stygnie – powiedział Snape, otwierając drzwi.


~*~


Siedzieli w salonie przy palącym się kominku. Hermiona co rusz machała stopą, spoglądając na pogodę za oknem. Nie chciała tu utknąć, ale wiedziała, że sieć wciąż jest zerwana, a powrót na piechotę do Londynu raczej nie wchodził w grę. Malfoy postawił na stoliku trzy parujące kubki z herbatą i zasiadł w fotelu, chwytając zielony kubek. Oczywiście zielony.


- Co tam u ciebie Granger? Co robisz w życiu? - zapytał ot, tak Malfoy.

- Mieszkam i pracuję w Londynie – również chwyciła kubek.

- A gdzie pracujesz?

- Naprawdę cię to interesuje Malfoy? - chłopak nie poczuł się urażony, spojrzał jej prosto w oczy, a ona już wiedziała, że pytał całkiem poważnie. - Jestem właścicielką księgarni.

- Zawsze cię ciągnęło do książek, co? - zażartował.

- A ty Malfoy? Co robisz? - w sumie nie wiedziała, czy chce wiedzieć, czy aż tak ją to interesowało, ale starała się być miła. Kątem oka zauważyła, jak Snape się jej przygląda.

- Kończę staż na uzdrowiciela i w przyszłym tygodniu zaczynam pracę na oddziale Św. Munga. Złożyłem również papiery do Ministerstwa o utworzenie specjalizacji psychiatrii.

- Psychiatrii? Przecież w magicznym świecie nawet nie ma takiej specjalizacji.

- No widzisz Granger, czarodzieje uważają, że choroby psychiczne w tym depresja, choroba dwubiegunowa, schizofrenia i wiele innych nie tykają nas, magicznych. Uważają, że tylko mugole się z tym zmagają, co jest ogromnym błędem. My czarodzieje jesteśmy lekko zapatrzeni w siebie i oceniamy, każdego jak bohatera, nie dopuszczając nawet myśli, że jest coś takiego jak przykładowo depresja. Nie masz pojęcia ile pacjentów zgłasza się do Munga z objawami depresji, a co oni robią? Odsyłają do domów, każą wziąć się w garść i brać eliksiry wzmacniające. Bo przecież w magicznym świecie każdy jest szczęśliwy, a ten co, nie czuje się najlepiej, na pewno wtyka palce w czarną magię. Rozumiesz ten absurd?

- Rozumiem, nie sądziłam, że jest z tym aż taki problem.

- Za tydzień będę już pełnoprawnym uzdrowicielem, ale chcę zrobić dodatkowo specjalizację z psychiatrii. Współcześni uzdrowiciele czy magomedycy jak już muszą zająć się pacjentem, po prostu wchodzą im do głów, sprawdzają ich myśli. Dla mnie to jest błąd, który powinien się zmienić. Uważam, że mugole są od nas w tym zakresie lepsi. Tam nikt nie wchodzi nikomu do głowy, tam po prostu rozmawiają z drugą osobą, stosują odpowiednie leczenie, wdrażają terapię, a jak trzeba, to korzystają z farmakoterapii. W całym magicznym świecie nie ma specjalizacji psychiatrii, w żadnych szpitalach nie ma oddziałów dla pacjentów, którzy tego potrzebują, a uwierz mi, jest ich wielu. Może uda mi się być pierwszym na świecie psychiatrą w magicznym świecie.


Hermiona siedziała i wpatrywała się w chłopaka z otwartą buzią. Co się stało? Gdzie podział się Draco Malfoy, ten arogancki dupek? Zdała sobie sprawę, że wydoroślał, zmienił się i to bardzo. Wojna każdego zmieniła, nawet jego, który wcześniej nienawidził mugoli i wszystkiego, co było z nimi związane, a teraz w jego głosie dało się wyczuć podziw i szacunek do nich. Pociągnęła dość spory łyk herbaty, wciąż wpatrując się w chłopaka.


- Zaskoczyłeś mnie Malfoy. Zmieniłeś się. Już nie jesteś takim aro...

- Aroganckim dupkiem? - dokończył.

- Coś koło tego – poczuła jak jej policzki, płoną z zażenowania.

- Każdy się zmienia, wojna chyba każdego z nas zmieniła. Też się zmieniłaś Granger, jesteś... inna.

- No widzisz, dorastamy.

- Wujek mi pomaga – Draco wskazał palcem na Snape’a, który prychnął pod nosem, chyba nie lubił jak młody arystokrata, tak się do niego zwracał. - Pomaga mi jak najbardziej zagłębić się w eliksiry, które są potrzebne w zawodzie uzdrowiciela.

- Znalazłeś najlepszego nauczyciela – odstawiła na stolik pusty już kubek, czując, że tym stwierdzeniem połechtała ego Snape’a, który rzucił jej ukradkowe spojrzenie.

- Wybacz Granger, ale muszę iść do siebie przeczytać trochę materiału, zbliża mi się ostatni egzamin – wzruszył ramionami. Potem chwycił za plik książek, które wciąż były spakowane w czarnej folii. - Dzięki za książki Granger. - i już go nie było, rozległ się hałas wbiegania na schody, a potem trzaśnięcie drzwiami.

- Malfoy złożył zamówienie? - spojrzała zdziwiona na mężczyznę.

- To ja – odparł Snape.

- Pan? - powtórzyła, pochylając się lekko w przód. - Ale jak? Po co?

- Pamiętasz, co mówił Draco o mugolach i ich praktykach leczenia chorób psychicznych? - kiedy pokiwała głową, kontynuował: Chce się uczyć u źródła, dlatego zbieram dla niego jak najwięcej materiału.

- Dlatego pan wtedy przyniósł tę książkę do księgarni, którą pożyczyła panu pani Morgan! - klasnęła w dłonie, czując jakby, odkryła coś ważnego.

- Co tu robisz właściwie Granger? - wstał, krążąc po pokoju.

- Kurier nawalił, cała centrala ma problemy techniczne, dlatego sama wzięłam zamówienie i przyjechałam tu, do Rye.

- To spory kawał drogi – zauważył Snape.

- Wiem, ale nie chciałam, aby moi klienci czekali z przesyłką, a tak naprawdę nie wiem, kiedy by się kurier zjawił – wzruszyła ramionami. - Profesorze ja muszę już wracać, jest ciemno, Krzywołap jest pewnie głodny.

- Jak chcesz to zrobić Granger? - podszedł do niej.

- Może będę próbować wracać autobusami, skoro pociągi nie jeżdżą – wzruszyła ramionami.

- Możesz zostać na noc i rano ruszyć pociągiem.

- Ja… ja nie mogę profesorze, naprawdę. Muszę być rano w księgarni, ma zjawić się projektant...

- Gdzie masz różdżkę? - spuściła wzrok, spoglądając na palący się kominek. - Gdzie masz swoją różdżkę Granger? - ponowił pytanie, podchodząc bliżej.

- Schowaną w mieszkaniu, w szafie.


Zauważyła, jak zacisnął szczękę. Przeleciało jej przez myśl, że jest na nią zły, gdzie ostatnim razem próbował jej pomóc rzucić zaklęcie, a teraz jakby się poddała, chowając magiczny kij głęboko w szafie. Snape chwycił ze stołu torebkę Granger i podszedł do niej, proponując swoje ramię.


- Chwyć mnie mocno za ramię.

- Teleportacja? - zapytała niepewnie, czując ogarniający ją stres.

- Chyba że wolisz spać na kanapie.

- Nie, nie...

- W takim razie trzymaj się mocno.


Poczuła silne szarpnięcie w okolicy pępka, a podłoga pod nią zadrżała. Czuła, że jest rzucana w czarnej otchłani, wciąż ściskając mocno ramię mężczyzny, bojąc się, że może się rozczepić. Wylądowali w ciemnym korytarzu w kamienicy. Snape chwycił szybko dziewczynę, która straciła równowagę. Złapał ją w talii, pociągając w górę. Kiedy się upewnił, że stoi już pewnie, puścił ją, jednak wciąż rzucał na nią baczne spojrzenie.


- Zapomniałam już jakie to uczucie, nie robiłam tego od dwóch lat. Mogę? - wskazała dłonią na torebkę, którą wciąż trzymał Snape. Podał jej własność, a ona po chwili wyciągnęła z niej klucze. - Wejdzie pan? - otworzyła drzwi, stojąc w progu.

- Muszę wracać Granger – odpowiedział, spoglądając w głąb mieszkania. Krzywołap słysząc dobiegające odgłosy, podbiegł pod nogę swojej pani, łasząc się stęskniony.

- Dziękuje za transport profesorze.

- Następnym razem nie przyjeżdżaj do Rye z książkami Granger, gdyby kurier znów nawalił. Zostaw je w księgarni, sam odbiorę.

- Oczywiście – poczuła jak jej wewnętrzne dziecko, dostało mocno w policzek. Zdała sobie sprawę, że była tak naprawdę przez ten cały czas nieproszonym gościem w domu Snape’a. - Trzeba było od razu powiedzieć, że nie jestem tam mile widziana – wyrzuciła z siebie, czując czerwone policzki. Snape spojrzał na nią jak na wariatkę. Zbliżył się do niej i spojrzał na nią z góry.

- Zamieniłaś się chyba mózgami ze sklątką tylnowybuchową Granger – rzucił wrednie. - Chodziło mi o to, że nie ma sensu tracić kilku godzin na dojazd do Rye tylko po to, żeby przekazać mi książki – spojrzał na jej rumiane policzki. - Chyba że chcesz mnie odwiedzić ot, tak.

- Tak samo, jak pan mnie, kiedy przerwał mi pan oglądanie filmu? - założyła ręce pod biustem, patrząc na niego buntowniczo. Wciąż o tym pamiętała, jak bezczelnie zjawił się w najlepszym momencie seansu.

- Dokładnie tak samo.


Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, rozległo się charakterystyczne pyknięcie. Korytarz był pusty. Profesora Snape’a już nie było.





~*~

Dzień dooobry! ♥


Przybywam do Was z nowym rozdziałem. Co sądzicie o pojawieniu się kolejnej postaci z magicznego świata? Draco zyskał waszą uwagę? Jestem ciekawa Waszej opinii 🤗


Nie chciałabym być taką żebrzącą Grażyną, ale jeśli zostawilibyście po sobie znak w formie komentarza, byłabym przeszczęśliwa. Widzę, że sporo osób czyta opowiadanie, a muszę się przyznać, że każdy komentarz, bardzo pobudza Panią Wenę do dalszej pracy ♥



Kolejny rozdział pojawi się już niedługo, razem z Narkotykiem, także uważnie wyczekujcie sowy! Do usłyszenia ♥



Całuję,

Jazz ♥



P.S. Za wszystkie błędy, literówki najmocniej przepraszam.


8 komentarzy:

  1. Malfoy! Nie mogłam się doczekać tego rozdziału 😁
    "Znów zamówił" - czyżbym jednak miała rację i chodziło o Seva? - Hahaha! Tak! Jednak mam nosa, brawo ja 😎😂
    Ah Granger, ty głupia jesteś! Odmówić nocowania u Severusa? Co z nią jest nie tak?! XD Jak nie skorzysta z tego, że powiedział, że może go odwiedzić ot tak to jej jebne 😂
    No ale powiem Ci, że mnie pozytywnie zaskoczyłaś tą wersją Malfoya, podoba mi się, tak jak cały ten rozdział 😃
    Czekam na więcej!
    Tośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tosiek! 🥰

      No dobra, wyszło Ci, miałaś nosa co do Severusa hahah 😂

      Ah cieszę się strasznie! Uwielbiam Dracona i chciałam wykreować go nieco inaczej, niż zazwyczaj jest to podane - wredny, arogancki dupek. W sumie w obu opowiadaniach kreuję go, na jego lepszą wersję, no chyba tak ma być. Nie mam serca robić niego, aż takiego drania, swoje już wywinął w szkole, teraz trzeba dojrzeć panie Malfoy 😏

      Dziękuję Ci za motywujące słowa i widzimy się w następnym rozdziale!
      Cieszę się, że jesteś 😘

      Ściskam ciepło,
      Jazz ♥

      Usuń
  2. Ja bym została na noc... XD
    Severus opiekuńczy, nie ma co. Oj czuję, że będzie jej pomagał z tymi skutkami po cruciatusie
    Malfoy jaki odmieniony. Pan psychiatra... Świat się kończy XD
    Severusie, mam nadzieję często widywać cię w księgarni 💞
    Czekam na kontynuację
    Ściskam
    🥰🥰🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah jak ja się cieszę z tego komentarza Trochę humorek mi się polepszył, chociaż nie zaprzeczam, że zrobiła się ze mnie zasmarkana klucha. Wiem robi już swoje, pamiętaj - starość nie radość 😏

      Hahah no widzisz, nawet taki Malfoy się zmienia, coś musi być na rzeczy. Przyznam się szczerzę, że podoba mi się taka wersja chłopaka. No chyba mam ogólną słabość do Ślizgonów 😂

      Dziękuję za Twój komentarz! Dziękuję Ci za Twoje wsparcie 😘

      Całuję,
      Jazz ♥



      Usuń
  3. Hejka
    Tak jak obiecałam znalazłam chwilę i zerknęłam. Co tu dużo mówić, wciągnęłam się od pierwszego rozdziału. Bardzo spodobała mi sie Hermiona jako właścicielka biblioteki. Wiele razy spotkałam się z opowiadaniami, w których właśnie tak jest przedstawiona, jednak były to zazwyczaj tylko krótkie miniaturki i miałam niedosyt. Cieszę się mega, że w końcu znalazłam pełnoprawne opowiadanie z tym motywem. Jestem mega ciekawa co będzie dalej, będę z niecierpliwością wyczekiwać kontynuacji
    💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Jak miło mi Ciebie tutaj gościć w moich skromnych progach. Cieszę się, że udało Ci się znaleźć chwilę i zajrzeć do mnie 🤗

      Bardzo dziękuję Ci za miłe i motywujące słowa. Pomimo tego, że nie piszę od wczoraj, takie drobne gesty, słowa bardzo motywują i pobudzają Panią Wenę do dalszej pracy 😊 Jest to naprawdę mega uczucie, wiedzieć, że komuś się Twoja praca podoba, że podoba się świat, który wykreowałam, a Hermiona w księgarni, zawsze chodziła mi po głowie haha 😀

      Mam nadzieję, że do usłyszenia w następnym rozdziale 😘

      Ściskam ciepło,
      Jazz ♥

      Usuń
  4. No ja wiedziałam że tam mieszka Snape no po prostu wiedziałam 😅 czyli to Draco tak ostatnio na niego czekał... No dobra do rzeczy, żądań i gróźb😇...
    Draco psychiatrą...hmmm chciałabym opis chociaż jednego dyżuru...a jeszcze najlepiej z Hermioną jako pacjentka...Ehhh ta wojna...można się po prostu pytać komu i na co to potrzebne...jakoś za spokojnie się kończą te rozdziały jak na Ciebie😅

    Do następnego
    Paaa😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no widzisz? Zgadłaś 😅
      Dokładnie, to wtedy Draco na niego czekał, a nie jakaś tam kobieta, jak to myślała Granger 😂💕
      Haha czasem musi być spokojnie 😁 co nie oznacza, że zawsze tak będzie 😈
      Dziękuję za komentarz kochana!

      Ściskam ciepło,
      Jazz ❤

      Usuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę do pracy, który czasem bywa bardzo leniwy :)